Październikowe wezwanie do wyprawy – ścieżkami tych, co szły przed nami.

 

 

Próg jesieni przekroczony, lato i słońce wydają się wspomnieniem. Zima zdaje się jeszcze odległa. Nastaje „czas pomiędzy” wciśnięty pomiędzy czas żywych i umarłych. Pełny mroków cieni, gnicia, przemijania. Zakończy go święto, kiedy energię tę będą maksymalne. To czas święta zmarłych, Czas przodków.

 

Po pełni plonów, jakie wakacje przyniosły w darze – bogini wstaje z tronu otoczonego darami lata i zamyka ten cykl. Rozpoczyna kolejny – wędrówkę w mrok. Zanurzenie do krainy umarłych. Teraz ta kraina wydaje się bliżej niż kiedykolwiek. Nie wędruje tam wleczona, porwana, teraz jej podróż jest świadoma. Słyszy wołanie swojej podziemnej siostry. Pani podziemia. Rusza ku niej na spotkanie. Spotkanie, które jest dopełnieniem. Spotkanie to staje się pełnią. Droga ku niej nie jest łatwa – nie każda z nas rusza w podróż, bo słyszy wołanie. Nie każda z nas jest gotowa na tę wyprawę. Część rusza, bo świat jej się zawalił, bo choroba docisnęła do podłogi, bo emocje już żyć nie dają. Bo pojawiają się różne znaki mylnie nas prowadzące-zamiast na szczyty, właśnie w ten mrok.

Tam w mroku czeka aspekt dopełniający – ten, który wraz z odrodzeniem słońca w zimowe przesilenie odrodzi się w nas. Ten, który przeraża w świetle dnia, to w przestrzeni mroku nabiera innego znaczenia. Zaczynamy dostrzegać jego prawdziwą naturę. Pojawia się zrozumienie. Mamy trzy miesiące na tę wyprawę, by wydobyć tę zapomnianą część nas ku światu.

Czas poddać się mrokowi, pozwolić by ciało poprowadziła. Mapa naszej głowy tu już nie działa. Prowadzi nas poczucie z dna brzucha. Metaforycznie ta droga właśnie tu wiedzie, z głowy na dno brzucha. Teraz jesienią właśnie tam się udajemy. Jedna z warstw tej wyprawy, to spotkanie naszego mroku wewnętrznego wypartych emocji, na dnie brzucha zapisanych. W wersji kolejnej to droga ze świata – ku swojej istocie. Jeszcze inna opcja to wyprawa, z tu i teraz ku przeszłości – do źródeł przodkiń i pradawnych kultur. Droga ze świata żywych do świata duchów. Świata podziemnego świata natury, świata pradawnego.

Niezależnie jak wielka jest nasza wyprawa-prowadzi ona w mrok, do źródła rozpuszczenia i odrodzenia. Tu znajdujemy co rok kolejne idee do odrodzenia, zasilenie do dalszego działania. Następuje czas uśmiercenia, tej która rusza w mrok i narodziny tej, która z mroku się z nową ideą wynurza. Jakieś nasze ja umiera, robiąc miejsce większej pełni. Nowej ścieżce. Warto pamiętać o tej drodze, kiedy jesień zagląda do naszych okien, emocji i ciał. Kiedy mrok się wokół nas zagęszcza, a coraz więcej znaków pokazuje nam, iż już czas wyruszyć.

Czas zaglądania w nasze cienie i odkrywania co tam znajdziemy.

Właśnie w tym czasie mamy moc wpuszczenia strumienia światła w zacienione miejsce. Przykładowo źródło naszej choroby, by je oświetlić i poddać procesowi leczenia. Teraz jest  idealny czas, by zobaczyć, że dany etap naszego życia, relacja, czy sytuacja już nam dłużej nie służy, nie zasila nas. Widzimy, że jej czas się domknął.

Czas ten zaprasza do zrzucenia starej skóry pożegnania czegoś. Mówi kop głębiej. Szukaj źródeł. Wejdź w mrok. Pomaga nam wzrastać. Przejść w nową fazę, rozwinąć się. Mamy możliwość odrodzić się po 2 stronie. Zregenerować i odrodzić.

Patronują nam teraz boginie:

Hekate jako ta, która wskakuje czas wejścia w mrok. Strażniczka progu.

Inanna i Persefona jako te, które przeszły tę drogę w mrok i powracają z niej cyklicznie. To te, które szły przed nami.

Cerridwen i Baba Jaga – jako te które niczym mroczna matka pożerają małe „ja”, przetrawiają – transformując i pozwalają się narodzić nowej formie.

I wreszcie Ereszkigal – ta, która skrywa się w najgłębszym mroku. Ta, której się najbardziej boimy, a jednocześnie najbardziej potrzebujemy. To, ta, która nas budzi i dopełnia. Zasila w pozakulturowe moce. Kontaktuje z czymś archaicznym, prawdziwym. Ta energia sprawia, że czujemy się żywe.

Październik co roku ma dla mnie aspekt oporu – niby wiem wiele o tej magicznej podziemnej krainie, ale z takim trudem zawsze żegnam słońce, by ruszyć w mrok. Zwlekam, poszukując innej drogi, ale magicznej one wszystkie nawet pokrętnie wiodą tam, w mrok. Mogą tylko zabrać nam lata czasu i sporo energii kiedy udajemy, że tej drogi w dół nie widzimy. Droga kobiet wiedzie w dół. I choć jak co rok poczuwam opór na to wycofanie ze świata, to poczucie we mnie jednocześnie jest też takie, że już się ciesze na to.