Droga bohaterki, to nie spektakularny spacer ku zabiciu smoka.
To większe i mniejsze kroki w codziennym życiu i w archetypowym, rytualnym świecie. Światy te, w życiu kobiety wiele razy przecinają wzajemnie swoje szlaki, by wesprzeć ją w jej wędrówce.
Najpierw bohaterka znajduje się w przestrzeni domowej. Bohater nader często ową przestrzeń opuszczał, ku czemuś go wołało. Bohaterka bardziej do tej przestrzeni przynależy, ma w niej swoje obowiązki. Często pilnuje młodszego rodzeństwa, dogląda domostwa. Nikt dla niej specjalnej roli w świecie nie przewidywał. Dom daje bezpieczną przestrzeń, ale i zaklina ją w określone role. Do wędrowania zniechęcają często sami rodzice. Ostrzegając przed strasznym światem. Oczywiście sporo baśni opisuje, co się wydarza – a dzieje się wiele i ciekawie-, kiedy bohaterka złamie ten zakaz.
Tak więc tę role i dom, wraz z tym co nam daje i co w nas ogranicza trzeba porzucić. W takich momentach wiele mitów i baśni ukazuje, iż przed wyruszeniem w drogę warto udać się po rade i błogosławieństwo do przodkiń. Oddać im ich stare sposoby działania i wzorce. A kiedy już pobłogosławią na naszej własnej ścieżce? Cóż, czas wyruszyć. Jeszcze tylko opuszczę matkę i ojca i ruszam ku światu. Po drodze niczym ze zbędnych warstw następuje otrzepywanie z narzuconych ról, oczekiwań spływających na nas.
Dalej już z górki? Niekoniecznie. Czas nie tyle zabić, co oswoić smoka. Smok to przenośnia pramaterii. Zasobu z którego wszystko można ukształtować i zaczerpnąć. To moc dawania życia, materializowania, tworzenia dzieł. Droga do tej archetypowej jakości wiedzie poprzez ciało. Tak ciało.
Mityczne bohaterki często nie idą tym samym szlakiem, co solarni bohaterowie, co to w blasku słonecznym, aprobacie i aplauzie otoczenia zdobywają niezdobyte szyty gór, wieże bez bram, czy też podniebne krainy. Droga bohaterki wiedzie w dół. Po śladach Bogiń zstępujących. Jak Persefona w wędrówce do podziemi, by objąć swoje królestwo umarłych i tych co niebawem narodzić się mają. Bohaterka często wchodzi z lękiem pod ziemię, w ów mrok. Tu nikt jej z reguły nie towarzyszy, nie wspiera, nie zachęca. Ona ma tylko instynkt – czasem je jakieś pomocne zwierzątko w bajkach reprezentuje. Ma też odwagę pomimo lęku, by wędrować dalej. Wiedzie ją nadzieja, że warto dla po to, co w mroku ukryte. Dla mocy, potencjałów tam umiejscowionych.
Droga w mrok często przeraża. Odstrasza lękiem, osamotnieniem, obawą przed brakiem powrotu. Mrok już dawno stał się pejoratywnie kojarzony. Znikło jego pierwotne znacznie.
Bohaterka na nowo odkrywa jego regenerującą moc. Dar powracania do życia. Do prawdziwej siebie.
I tu wracamy do ciała. Droga w mrok wiedzie właśnie poprzez nie. Kontakt z nim, oswajanie. To droga z głowy do dna brzucha. Niby niewielka odległość. Jednak w mitycznej krainie przestrzeń się zakrzywia i czasem wędrówka tam zajmuje lata. Wymaga ona odwagi, wyjścia poza znane. By móc zaufać i otworzyć się na dary jakie nam są tam pisane.
Droga w dół i odkrycie skarbów nie kończy wyprawy. Trzeba jeszcze zasoby te wnieść do świata. Mało tu wzorców działania. Wiele baśni na samym zdobyciu się kończy i szczęśliwym powrocie. Mało opowieści o trudach wnoszenia, tego co nieznane. O lęku stawania za sobą i swoimi mocami. A w tym miejscu chodzi o to, by wytrwać przy swoim. Z ufnością, że to moje ważne jest i potrzebne w świecie. Persefona w Misteriach Eleuzyjskich ponoć wracała z podziemi i ukazywała osobom uczestniczącym w obrzędzie swoje nowo narodzone dziecko. Życie wyniesione ze świata podziemnego. Pisze ponoć, bowiem misteria te owiane były wielką tajemnicą. Może to i dobrze, bo
myślę, że każda z nas ma nieco inną drogę. Inne kroki. I każda z nas inny unikalny dar ze swojego mroku wydobywa.
A gdzie miejsce na spotkanie bohatera? Na inne etapy tej wędrówki? To już opowieść na kolejny odcinek.