Kiedy przeciwieństwa się spotykają

To, co żeńskie obejmuje męskie. To co męskie wspiera żeńskie.

Jedno daje materie, drugie ducha tchnie. Jedno daje życie, drugie iskrę ku niemu. Jedno daje stabilizację, drugie wprowadza ruch. Żeńskie daje gniazdo – męskie pcha do wyjścia z niego. Żeńskie daje akceptacje, męskie wiarę w wyzwania. Żeńskie niesie moc stapiania się w jedność, ze wszystkim. Czucie się częścią całości. Męskie niesie zasób określenia granic swego ja. Swojej indywidualności.

Nie jest to absolutnie, o kobiecie i o mężczyźnie – tylko o jakościach archetypowo żeńskiemu i męskiemu przypisane. Ich wzajemny taniec, to życie. Żar. Zderzenie. Bez niego żeńskie się rozpływa i znika. Męskie odcina się od realiów i w wielką abstrakcje ucieka. Żeńskie zatapia w wielości stanów, męskie odcina się od czucia.

Ta lista nie ma końca. Tak jak bez dna wydaje się idea Jungowskiego archetypu męskiego Animusa i archetypu żeńskiego – Animy.

Na continuum żeńskim, przykładowo matka rodząca i wspierająca, dająca życie – przemienia się w pochłaniającą swoje dzieci, pożerającą straszną matkę. Z drugiej strony – silny pierwiastek męski idzie ku świadomości – ale znika czucie, sacrum, moc zaangażowania i oddania się czemuś. Utrata kontroli i pójście za tym, co nie znane jawi się jako przerażające.

By te osie nie sięgały skrajnych biegunów continuum – spotykają się na nich żeńskie z męskim – równoważąc siebie wzajemnie.

Żeński karmiący mrok nocy, jaskini– wraz z mocą regeneracji z poziomu głowy – czyli męskiej perspektywy – wydaje się ciemny, nieznany i budzący lęk. Z tej perspektywy, tylko światło słoneczne wydaje się bezpieczne, znane i logiczne. Ale światło w nadmiarze pali i wysusza. Nie niesie życiodajnej wody, jaką daje mrok. To w mroku powstaje życie. Tu dzieją się procesy uzdrawiania. Poza światłem i świadomością największe transformacje są możliwe. Tu jeszcze nieukształtowane i niezamknięte w strukturę daje wielość. Jasność z kolei, to co wyodrębni się z mroku będzie ogrzewać i wspierać do wzrostu. Dlatego od wieków kulty słońca i księżyca się splatały. Jeden kult nie mógł istnieć bez drugiego. Jeden karmił i zasilał drugi.

Razem tworzyły równowagę. Tak samo jakości te wewnątrz nas powinny się spotkać i wzajemnie karmić. Mieć opcje dialogu.

Nie jest to o wychodzeniu poza opozycję męskie – żeńskie. To raczej jest o potrzebie dostępu do obu zestawów jakości. Bez przypinania do nich pejoratywnych metek – jak to się wraz z przemianą kultury zadziało – przykładowo – mrok chaos – to co przypisane do pierwiastka żeńskiego, jest źle postrzegane i rozumiane. Budzi aktualnie lęk. Postrzeganie takie dzieje się kiedy nie widzimy, że tak naprawdę obie te strony, to dwa bieguny jednego zjawiska. I tylko kiedy jeden biegun obstawiamy, to negatywnie waloryzujemy i postrzegamy ten drugi. Zubażając się jednocześnie o jego jakości. I o moc zrównoważenia naszych obu biegunów.

Wielość cech przypisanych do każdego z krańca biegunów sprawia, iż każde z Nas ma inne poczucie i postrzeganie tych jakości. Części cech się boimy, części nie zauważamy. Poprzez co – przychodzą one do Nas w zdegradowanej formie z zewnątrz.

Warto rozpocząć wędrówkę do tych miejsc, w swoje zakamarki duszy i poznać, co się dla Nas osobiście kryje pod obiema jakościami. Pod przeświadczeniami, historiami, przekonaniami, zranieniami – kryte są jakości niezarażone naszą osobistą ścieżką. Warto podjąć trud odkrycia ich. Niezależnie od tego, jakie one nie są – doprowadzić do ich dialogu. A dialog ten daje trzecią jakość symboliczne dziecko – nową jakość, nową perspektywę. Nowe rozwiązanie. Idee, projekt.