Nagły spadek energii, kawa, kolejna kawa trudno zwolnić. Zauważyć, że to już nie czas ekspresji. Że spirala roku zacieśnia się i niebawem osiągnie najwęższy, najciemniejszy punkt.
Energii teraz mało, światło zanika. O ile początek jesieni zapraszał nas w mrok grudzień zaprasza nas do zastygnięcia w mroku. Następuje czas spowolnienia, zejścia głębiej. Zaniżona ekspresja, siła zachęca do zatrzymania i zanurzenia. Zatrzymać, by pozwolić by się regenerowało. By się wokoło samo potoczyło. By umarło. O ile współczesne boże narodzenie mocna z symboliką narodzin się wiąże, te pradawne celebracje przesilenia słonecznego podkreślają również aspekt umierania. Zamykania starego ja. Odejście starego słońca. Całkowity mrok i odrodzenie. Zatrzymanie i zmęczenie również do uśmiercenia jakiegoś aspektu już zbędnego nas zaprasza.
To, też czas zanurzenia w siebie naprawdę głęboko. Ta pora jest strażnikiem progu – jeśli unikasz jakiegoś tematu, który należy dogłębnie teraz poczuć. Strażniczka zima patrzy, czy się nie wymykasz i znajdzie na ciebie sposób. Wyizoluje cię chorobą od świata, odetnie kable od internetu jak trzeba. Tematy teraz kostnieją i spowalniają – dla nas byśmy mgli zatrzymać się przy nich, poczuć je. Na chwilę przed tym, jak spirala roku się rozkręcająca, zrobi kolejny krąg otwierający. Popatrzmy, na to, co nas blokuje tej zimy i przy czym nas to zatrzymuje? Co przyciąga i próbuje zyskać naszą uwagę. Jeśli przestaniemy walczyć, z tym co blokuje i spojrzymy na to co powstaje?
Do czego zaprasza nas ten zimowy proces?
Grudzień jest czasem zimy ale i czasem mroku najgłębszego spirala jest tu najbardziej skręcona do wewnątrz. Dlatego też procesy wewnętrzne mogą tu sięgać bardzo głęboko. Wsparciem na ten czas są święta światła, jakie w grudniu wypadają. W nieświadomości – już dzieją się najbardziej transformujące dla nas przemiany. Pora by siły regeneracji w mroku czyniły swoje.
Mocny czas mocnych przemian.
Jako, że mrok to idealne miejsce dla kultu światła. Nic, więc dziwnego, że tak wiele świąt białym świetlistym boginiom zimom poświęcono. M.in. Bogini Juno „Przynosząca Światło” przemieniona w kanonie katolickim w świętą Łucję. Jej święto obchodzimy dziś 13 grudnia. W Święto przesilenia je się na jej cześć kus – kus we Włoszech. Obyczaj spożywania ziaren w ten czas ma bardzo długie korzenie z wierzeń agrarnych w moc ziarna – coś umiera by powstało nowe życie.
W kalendarzu starej europy powoli ogień już pod skorupą się rozgrzewa. By odrodzić się wraz z przesileniem zimowym. Stare słońce umiera, rodzi się nowe. Bogini rodzi dziecko – słońce. Bogini Cailleach z aspektu staruchy przemienia się w młodą dziewczynę. Starucha znów staje się dziewicą. Łańcuch życia i śmierci ma kolejne ogniwo.
Zima daje też dar zapominania i zostawiania pod skostniała skorupą starych zamkniętych już rozdziałów. Patronuje jej Bogini Marzanna – Pani Zapomnienia. Rozpuszczania w skostnieniu i uśmiercania tego co słabe i zbędne. W cyklu rocznym – po zimie Marzanna Przemienia się wiosną w swój drugi aspekt – wiosennej Pani życia.
Zanim się to wydarzy daj się ponieść temu co dzieje się teraz. Zastygnięciu. Zatrzymaniu. Transformacji.
Zaraz po zimowym przesileniu nastaje czas nowego słońca – nowy rok. Wprawdzie dzisiejszy kalendarz złożony jest inaczej i nowy rok nastaje dopiero 9 dni później. Jednak energetyka około przejścia z grudnia do stycznia pozostaje. Nazwa stycznia – czas styku. Nadal wskazuje ową energetykę. To teraz czas czerpania z nowego, czas rozwijania. Czas przejścia. Łatwo porzucić stare ku nowemu. Łatwo się teraz planuje. Sięga po wizje.